niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 1: Porwanie

Wenecja, Włochy
Zhalia szła uliczkami Wenecji. Rozmyślała co się stało w przeciągu najbliższego roku.Dołączyła do drużyny Dantego, potem ich zdradziła, oni jej wybaczyli... To jak wiele dla niej zrobili. A co ona niby zrobiła dla nich? Nic. Zero. Najgorsze było to, że nie wiedziała co im powiedzieć...O tym, co ją dręczy. A może w ogóle nie mówić?
Nagle ujrzała jakieś dziwne stworzenie. W 90 procentach był to pies, ale pozostała część wydawała jej się normalna... Przez chwilę zastanawiała się, czy to nie tytan. Tylko co tu robi?
"Pies" miał wydłużony pysk, czarne, wielkie uszy i dziwną, długą szyję. Czekał chyba na kogoś, po gdzieś w oddali było coś, co go interesowała. Postanowiła zakraść się od niego od tyłu i postraszyć burzą błysku.Jeśli ucieknie-jest to pies, jeśli zaatakuje to tytan. Zwierzęta boją się ognia, a ten czar może kojarzyć im się z ogniem. Podeszła do niego. Odwrócił się. Spojrzała się na niego, a ą na nią. Ich oczy spotkały się, były czarne. Ale było w nich coś nadzwyczajnego. Widziała w nich odwagę, gotowość do walki i wyraźne bardzo zdecydowanie na nią patrzył. Nagle podkulił ogon i oczy i zawrócił.
Moonka postanowiła iść za nim. On jej pozwolił. Wyglądało to tak, jakby ją gdzieś prowadził.
Weszli do lasu. On szedł zdecydowanym krokiem. W pewnym momencie zdarzyło się coś dziwnego. On zatrzymał się i spojrzał na nią. Tym razem jego oczy nie przemawiały odwagą tylko... jakby chciał powiedzieć "uciekaj".
Tylko przed czym?Najpierw mnie tu sprowadza, a teraz karze nagle zawracać?
- O nie. Jesteś tytanem tak?-zapytała
On pokiwał głową.
-To udowodnij-powiedziała.
"Tytan" postanowił dać jej wystarczający dowód, dlatego użył jednej ze swoich zdolności:
wystrzelił czarną poświatę, która uderzyła w drzewo i zrobiła w nim dziurę na wylot.
-Coś jednak potrafisz-powiedziała
Nagle usłyszała jakiś szelest. Obróciła się. Nikogo nie było. Znów usłyszała dziwny odgłos, tym razem gdzieś w oddali.
-Co do licha?-powiedziała
Wytężyła słuch i wzrok.Ktoś ją śledził? Tylko po co? Dlaczego niby miał to robić? To ona jest tu od takich rzeczy.
Dźwięki były coraz głośniejsze. Jakby coś się do niej zbliżało. Przyjęła pozycję w gotowości do walki. Nagle ujrzała jakąś postać.
Był to mężczyzna nieco starszy od Dantego. Może 3-4 lata więcej. Miał ciemne, krótkie włosy oraz dość grube brwi. Jego ciemne oczy przemawiały z nienawiścią. Nie rozpoznała go. Dziwny miał za to ubiór, jak jakiś metalowiec.
-Czego chcesz?-zapytała z nutką złości w głosie
-Nic takiego. Czemu ty taka wredna, co?-zapytał.
-Nie Twoja sprawa. Twój tytan?-zapytała
-Tak mój.
Mężczyzna podszedł do niej, ale ona cofnęła się do tyłu.W tym momencie ktoś chwycił ją od tyłu, złapał za nadgarstki i założył coś na rękę. Stało się to tak szybko, że nie zdążyła nic zrobić. Próbowała się wyrwać. Niestety, na próżno. Ten ktoś był od niej silniejszy. Ktoś trzymał ją od drugiej strony. Drugi mężczyzna podszedł do niej i zasłonił jej oczy. Z jego ręki wybłysła czarna poświata, całkowicie obezwładniając Moonkę. Poczuła się słabo. Osoba która ją trzymała puściła ją. Upadła na kolana. Osłabiona. Wkrótce świat zawirował jej przed oczami. Potem była ciemność.

***
Dom Dantego, Wenecja Włochy
-Cztery części tworzą całość. Każda z nich coś symbolizuje. Pierwsza odwagę, druga męstwo, trzecie lojalność czwarta inteligencja. Wszystkie tworzą jakby koło. W kole zawarte są czary, ale by je aktywować potrzeba zaklęcia.-wygłosiła swoją mowę Sophie
-Ale Zhalia wie o tym najwięcej?-spytał Lok
-Tak. Klaus jej o tym mówił-powiedział Vale
Blondyn zauważy że Dante ma dziwną minę.
-wszystko ok?-spytał
-Nie. Martwię się. Zhal jeszcze nie wróciła. Jest jedenasta w nocy-powiedział.
-Już?! Ja idę spać. Lok ty też powinieneś, jutro mamy ważne egzaminy. Uczyłeś się do nich w ogóle?
Blondyn zrobił zakłopotaną minę. Już znała odpowiedź.
-Dante, nie martw się. Zhalia wróci, może kogoś odwiedziła albo coś-powiedziała Casterwilka
-Tak, wróci-powiedział z niedowierzaniem.
Poszedł w kierunku swojej sypialni.

2 godziny później
Zhalia nadal nie wróciła. Dante martwił się o nią. A jeśli coś się stało? Jeśli ją porwano? Ale leży gdzieś umierająca?Te wszystkie myśli gotowały się w głowie Vale. Tak się bał. Powinna była już wrócić? Czemu on bardziej jej nie pilnuje? Czemu nie może sprawić, by była bezpieczna?
A może uciekła?
O pierwszej w nocy jeszcze nie spał. Sukces. Postanowił wejść po cichutku do jej pokoju. Zakradł się tam na palcach. Wszedł do środka. W środku panował porządek. Jak to zwykle. Zapalił światło. Łóżko było puste. Otworzył szafę. Wszyściuteńko na swoim miejscu. Postanowił po raz setny zadzwonić do niej.Znów nie odebrała. Teraz nie miał wątpliwości. Coś musiało się jej stać.
 Wyszedł z domu. Oczywiście najpierw przebrał się i założył płaszcz. Rozpoczął poszukiwanie jego bliskiej przyjaciółki. Pomyślał gdzie jej szukać. Najczęściej zabitych znaleziono w lesie. Oczywiście nie myślał o tym, że nie żyje.Na pewno żyje, ale coś musiało jej się stać. Wszedł do lasu. Wziął ze sobą latarkę. Szedł tak powoli, nawołując Zhalia. Nagle coś zwróciło jego uwagę. Gdzieś w oddali dostrzegł skrawek czarnego materiału. Podszedł tam. Na gałęzi wisiał czarny szalik, zupełnie jak ten szalik Zhali. Wziął go w ręce. Miał na sobie ślady krwi. Przeraził się. Ten szalik na pewno należał do Moonki.
Ktoś ją porwał. Albo pobił. Jej mogło stać się wszystko! Przecież ona nikogo by nie zabiła. Co by tutaj robił jej szalik. A może ktoś zerwał jej go z szyi? Albo próbował udusić. Obezwładnił i biedna kobieta jest gdzieś teraz przetrzymywana.
Chyba że.. zrobiła coś sobie, Tylko dlaczego? I po co?
Dante przeraził się już na dobre. Zaczął wołać swoją przyjaciółkę. Nic. 
Postanowił jeszcze raz poszukać zaginionej. 
I ta właśnie czynność zajęła mu cała noc.

2 komentarze:

  1. Spojrzała się na niego, a ą na nią.- on na nią, ą nie występuje samotnie :)
    Nagle podkulił ogon i oczy - nie da się podkulić oczu ;D Oczy mógł spuścić, albo odwrócić wzrok. Więcej żadnych błędów nie widział, natomiast trochę za często wsadzasz wszędzie podmiot - bez potrzeby. On jej pozwolił. (...) On szedł zdecydowanym krokiem. (...) On zatrzymał się i spojrzał na nią. Nie ma potrzeby, czytelnik sam się domyśli, że chodzi wciąż o tego tytana.
    Sam pomysł na opowiadanie ciekawy - zastanawiam się, czego mógł chcieć ten mężczyzna.... I czemu zwabił ją tytanem. Mam nadzieję, że Dante ją znajdzie. Ale w sumie zniknęła bez śladu... Ciekawe, gdzie teraz jest. Rozdział naprawdę w porządku i czekam na więcej :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dante się martwi. Ja kocham tę parę. ONE TRUE PARING I zatonę z tym statkiem :D ciekawie się zaczyna tylko...hmm męstwo i odwaga to są synonimy...więc nie mogą być dwoma osobnymi rzeczami :D po za tym w porządku wszystko. czekam na roz. II.
    ps. zapraszam na krótki news do siebie

    OdpowiedzUsuń